Sesja zakończona.O wynikach pisać nie będę.Mimo różnych zawirowań na mojej uczelni zdecydowano,że zielone papierowe indeksy pozostają w użyciu.Zatem Hania musiała pozbierać autografy do swego zielonego indeksu. Najprzyjemniej było w kolejce do mojego ulubionego wykładowcy.To człowiek o wyjątkowym usposobieniu,zawsze życzliwy w stosunku do studentów.Jako że nie skończyłam kierunku pedagogicznego całe dwa semestry nadrabiał przedmioty pedagogiczne.Właśnie owy wykładowca prowadził jeden z przedmiotów, które musiałam nadrobić.Egzamin z tego przedmiotu odbył się przed sesją,ale mądra Hania zapominała zabrać ze sobą indeksu by Pan mógł wpisać jej ocenę.Cóż było robić trzeba było w późniejszym czasie postać w kolejce po autograf i ocenę. Pan wykładowca zapytał miłym głosem:
-Co Pani dostała z egzaminu? Nie czekając na moją odpowiedź stwierdził -pewnie piąteczkę,Następnie stwierdził -To był bardzo przyjemy egzamin dwa pytania i już po egzaminie.Kiedy myślałam,że to już koniec naszej rozmowy Pan zapytał: Pani Haniu Pani kończyła pracę socjalną?Tu moje zdziwienie w myślach spytałam siebie samą :skąd Pan mógł to pamiętać,przecież miałam z nim zajęcia jakieś cztery lata temu?Pan zadał ostatnie pytanie :-I co ,który kierunek bardziej się Pani podoba Praca socjalna czy to co studiuje Pani obecnie?Widząc moje zawahanie sam udzielił sobie odpowiedzi:-pewnie oba kierunki przypadły Pani do gustu. Chyba dobrze,ze nie musiałam odpowiadać na to pytanie,bo prawdziwa odpowiedz mogła być inna;)Tak czy inaczej jest mi milo, że mój ulubiony z wykładowca mnie zapamiętał.To naprawdę przyjemna sytuacja.
U mnie tradycyjnie również zielone indeksy:) Myślę, że mają to coś w sobie:)
OdpowiedzUsuńPapierowe indeksy sprawiają mnóstwo kłopotów, ale później jest pamiątka:)
OdpowiedzUsuńSą jeszcze wykładowcy z powołania, pozytywne wyjątki. Szacunek dla owego Pana :)
OdpowiedzUsuńPapierowy indeks to jest to ;)
OdpowiedzUsuńI to bardzo miłe gdy wykładowca pamięta studentów, gdy nie są oni tylko numerkami.